Ostatnio bardzo głośno zrobiło się o Strefach Czystego Transportu (SCT). Powodem jest wprowadzenie jednej z nich od 2024 roku w Warszawie. Czy to oznacza, że już niedługo nie wjedziemy samochodem do centrów wielu miast? A może, że wjazd będzie płatny? Postaram się odpowiedzieć między innymi na te pytania.
Dzisiejszy artykuł będzie nieco inny niż poprzednie. Dlaczego? Otóż mam zamiar w większym stopniu przedstawić swój punkt widzenia na SCT, niż skupiać się na omawianiu tematu w „naukowy” sposób. Oczywiście nie zabraknie odpowiedzi na pytania: Co to jest Strefa Czystego Transportu? Albo Dlaczego SCT? Jednak w głównej mierze zamierzam nakreślić zarówno plusy jak i minusy wprowadzania SCT w (europejskich) miastach. Zastanowię się również, jaki sens mają Strefy Czystego Transportu i czy jest w ogóle jakiś logiczny powód ich wprowadzania.
Ale o co chodzi?
W ostatnim czasie (koniec roku 2023) o Strefach Czystego Transportu pisano bardzo dużo w Internecie. Myślę, że jeśli bardzo interesują Cię konkretne wymogi i daty graniczne, to z łatwością znajdziesz te dane w sieci. Dlatego nie będę się na ten temat zbyt długo rozpisywać. Żeby jednak cały artykuł był łatwiejszy w odbiorze, szczególnie dla osób, które nie za bardzo wiedzą, z czym jeść owe SCT, zrobię małe wprowadzenie.
Czym jest Strefa Czystego Transportu?
Najprościej można powiedzieć, że jest to instrument albo regulacja, która ma zadbać o jakość powietrza w miastach. W jaki sposób? Poprzez zakazanie wjazdu do tej strefy samochodów oraz innych pojazdów spalinowych najbardziej zanieczyszczających powietrze. Już jakiś czas temu zauważono (lub zmierzono), że za przeważającą część tlenków azotów obecnych w skażonym powietrzu odpowiada właśnie transport. A skoro tak, to „wymyślono” obszary, na których zawartość szkodliwych tlenków by nie występowała. Tym właśnie SCT różnią się od Stref Ograniczonego Ruchu, że nie zakazują całkowicie wjazdu na określone tereny miasta. O tym, jakich pojazdów dotyczy SCT, przeczytasz w punkcie Jakich pojazdów dotyczy Strefa Czystego Transportu?
Kto decyduje o wprowadzeniu Stref Czystego Transportu?
Choć ostateczna decyzja leży w rękach lokalnych władz i samorządów, to jednak nakaz, lub bardziej wytyczna o wprowadzeniu w danym mieście SCT pochodzi od Unii Europejskiej. Jednak nie wprost. Wszystko rozbija się tu o pieniądze. Jeśli dany kraj chce otrzymać europejskie fundusze, musi wprowadzić SCT we wskazanych miastach. W przypadku Polski, jeśli chce ona otrzymać pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy (KPO), to musi ustanowić SCT na terenie Warszawy, Krakowa i Wrocławia (jak narazie).
W jakich miejscach ustanawia się Strefy Czystego Transportu?
Konieczność wprowadzenia SCT mają miasta powyżej 100 tys. mieszkańców, w których przekroczone są normy jakości powietrza, a ściślej dwutlenków azotu. Stąd w naszym kraju padło na Kraków, Warszawę oraz Wrocław. Mimo że nasze piękne uzdrowiskowe, górskie miejscowości typu Rabka Zdrój, Szczawno-Zdrój, Goczałkowice-Zdrój „biją na głowę” wymienione wyżej metropolie pod względem marnej jakości powietrza, to z racji małej liczby mieszkańców Strefa Czystego Transportu nie zostanie tam wprowadzona.
Jakich pojazdów dotyczy Strefa Czystego Transportu?
Do obszaru objętego SCT nie wjadą pojazdy niespełniające określonych norm emisji spalin. Z początku normy będą ustawione dość nisko, tak by przeważająca większość samochodów została dopuszczona do ruchu. Jednak co określony czas wymogi będą coraz bardziej zaostrzane. Zastosowano tu również podział na samochody z silnikiem benzynowym i diesla – bo jak wiadomo, te drugie w większym stopniu odpowiadają za zanieczyszczenia. Co istotne, zakaz nie obejmie pojazdów mieszkańców oraz samochodów klasyfikowanych jako zabytkowe.
Moja opinia
Jako wielki fan ekologii i ekologicznych rozwiązań, mam mieszane uczucia co do idei Stref Czystego Transportu. Szanuję wprowadzanie działań mających zniwelować lub zmniejszyć szkodliwy wpływ człowieka na środowisko. Jednak niech te działania faktycznie będą przynosiły dobre rezultaty, a nie były przejawami greenwashingu (o temacie ekościem przeczytasz tutaj). W takim razie bez dalszego owijania w bawełnę, oto mój pogląd na SCT.
Leciwe samochody
Nie jest tajemnicą, że w Polsce przeważają używane samochody. Według danych z CEPIK-u średni wiek samochodu w Polsce w 2022 roku wynosił ponad 13 lat (liczone są tu tylko pojazdy w użyciu, a nie te określane mianem „samochodów-widm”). Można powiedzieć, że to dużo. Jednak samochód to nie buty, które kupuje się na dwa lub trzy sezony. Z założenia powinien nam służyć kilkanaście lat. No i właśnie tu pojawia się problem. Jednym zargumentów wysuwanych przez pomysłodawców SCT jest wiek samochodu. Chodzi o to, że w założeniu unijnych biurokratów stare samochody wytwarzają większą emisję spalin. Jeśli kierować się tylko normami EURO (emisji spalin) zaostrzającymi z każdą kolejną edycją restrykcje dotyczące emisji, to może i prawda.

Jednak spójrzmy na to z innej strony. Kiedyś produkowano głównie małe samochody osobowe. I mam tu na myśli Europę, a nie USA, gdzie wszystko jest duże, od odległości, przez ludzi na autach kończąc.Produkcja SUV-ów i samochodów typu crossover wypiera stopniowo auta mniejsze. Na potrzeby tego artykułu sprawdzałam listy aktualnie produkowanych samochodów popularnych marek oraz ich średnie spalanie. Okazało się, że coraz mniej było tam mniejszych aut. Oczywiście większe gabarytowo pojazdy maja również większą masę. A co za tym idzie, czy chcą czy nie, w większości będą więcej paliły. Kilka lat temu redaktorzy strony Autokult pokusili się nawet o testy. Okazuje się, SUV-y palą więcej – nawet porównując samochody o identycznej pojemności silnika.
Auto przyszłości = tylko elektryk
W założeniu wprowadzanie SCT ma „zachęcić” obywateli do pozbywania się samochodów spalinowych. O ile teraz jeszcze dopuszczalny będzie wjazd do Stref autem kilkunastoletnim, o tyle za kilka/kilkanaście lat pozwolenie dostaną jedynie pojazdy z ostatnich kilku roczników (bo nie ukrywajmy, że to, co dzisiaj jest najbardziej ekologiczną kategorią EURO6, za moment zostanie zdeklasowane przez EURO7, 8, itp.). W efekcie najbezpieczniej ze względu na przepisy będzie zainwestować w samochód elektryczny. A ten ma całą paletę wad. Od wyboru do koloru, każdy znajdzie coś dla siebie:
- wysoka cena,
- niski poziom ekologiczności,
- słaby zasięg – wiem, że próby nad zwiększeniem zasięgu trwają; jeśli coś się zmieni, to może wykreślę ten punkt 😉 ,
- problem z żywotnością w niskich temperaturach,
- dość długie albo długie ładowanie porównując z konwencjonalnymi samochodami,
- skomplikowana naprawa, która może skutkować nawet koniecznością utylizacji pojazdu.
Na pewno fani motoryzacji byliby w stanie dopisać do tej listy kolejne punkty. Jeśli należysz do takich osób, to napisz w komentarzu, jakie są Twoje opinie o wadach lub zaletach samochodów elektrycznych.
Tymczasem o co chodzi z tym niskim poziomem ekologiczności? Otóż samochód nie powinien być oceniany mianem ekologicznego, jeśli bierze się pod uwagę jedynie „paliwo”, z jakiego korzysta. Powinniśmy kalkulować całkowity cykl życia takiego pojazdu. Od etapu pozyskiwania surowców na materiały, przez proces produkcji, użytkowania, na utylizacji kończąc. Takie kryterium działa jak nokaut na auta elektryczne. Pozyskiwanie surowców na olbrzymie baterie jest procesem nieekologicznym. Żywotność takiego samochodu jest zdecydowanie niższa niż konwencjonalnego spalinowego. Ma to związek z koniecznością częstego ładowania. A nie wszystkie komponenty dostają drugie życie i są prawidłowo zagospodarowywane.
Problem z parkowaniem
Jakiś czas temu przyjechałam do lokalnego centrum handlowego – samochodem. Nie udało mi się znaleźć wolnego miejsca parkingowego (mimo, że był to zwykły dzień i godziny przedpołudniowe). Czemu o tym piszę? Ponieważ po objechaniu całego parkingu na jakieś 150-200 miejsc okazało się, że w wielu miejscach właściciele crossoverów i SUV-ów zaparkowali je na dwóch miejscach parkingowych. W końcu to wielkie samochody, a miejsca parkingowe były wyznaczane, kiedy jeszcze takie olbrzymy nie jeździły po ulicach. Efekt? Jeśli wszyscy będą zmuszeni do kupowania nowych aut, w większości SUV-opodobnych, to ze znalezieniem miejsca parkingowego w przyszłości może być jeszcze trudniej niż dziś.

Połapali się w tym paryżanie. Władze miejskie na czele z mer Anne Hidalgo zamierzają wypowiedzieć wojnę SUV-om. Włodarze i wielu mieszkańców uważa, że te samochody są za duże na miejskie ulice, zabierają znacznie więcej miejsca i trują środowisko bardziej. W najbliższym czasie (2024 r.) przewidziane jest referendum w tej sprawie. Przyznam, że będę śledzić jego wyniki i wynikające z nich implikacje. Może Francuzi staną się prekursorami nowego europejskiego trendu?
Jedno miasto, różne powietrza
Niedaleko miejsca, w którym kiedyś mieszkałam w Poznaniu jest nowe osiedle mieszkaniowe o ścisłej zabudowie, z parkingami wewnętrznymi. Rokrocznie przekraczane są tam normy zanieczyszczenia powietrza, a mieszkańcy narzekają w tej sprawie. Osiedle ogrzewane jest z sieci ciepłowniczej miasta, więc nie sposób zwalić odpowiedzialność na piece opalane paliwami kopalnymi. Chociaż swego czasu odpowiedzialnością za taki stan rzeczy obwiniano oddalony o kilkanaście kilometrów Swarzędz z jego zabudową jednorodzinną. Idiotyzm! Prawdą jest, że osiedle to otoczone jest z trzech stron większymi drogami, a do każdego mieszkania „przypisany jest” co najmniej jeden samochód.
Po tym dość długim wstępie przejdę do clue. W ścisłym centrum miasta wprowadzamy SCT. I co? Może powietrze tam będzie odrobinę czystsze, ale za chwilę powieje wiatr (a ten w ostatnich latach lubi sobie poszaleć w Polsce) i do centrum już leci nieczyste powietrze z innych dzielnic, po których śmigają „kopcące” pojazdy.
Uprzywilejowani bogatsi
Nie da się ukryć, że wprowadzenie SCT okaże się ciosem dla biedniejszych mieszkańców miasta. Odtąd chcąc dostać się do centrum, będą musieli dojechać transportem publicznym. Z kolei ci, których stać na wymianę samochodu na nowy lub ekologiczny (a nie są to często małe pieniądze), będą z zadowoleniem poruszali się po bardziej pustych ulicach. No bo zasadniczo nie każdy wjedzie do centrum. Ale wjedzie wielki SUV na ciasne ulice i znowu zajmie dwa miejsca parkingowe.
Podsumowanie
To tyle jeśli chodzi o moją subiektywną opinię dotyczącą Stref Czystego Transportu. Możesz się z nią zgadzać bądź nie. Niezależnie od strony za jaką się opowiadasz, możesz napisać o tym w komentarzu. Liczę na kulturalną dyskusję i wymianę poglądów. Nie dziwią mnie w tej sytuacji sprzeciwy mieszkańców miast.
W ramach ciekawostki napiszę na koniec tylko, że w Niemczech, w których SCT działają już od 2007 r., niektóre landy rozważają rezygnację z tych stref w części miast…
Warto dodać że lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie przepisów które umożliwiałyby wjazd do SCT pojazdów unowocześnionych np przez katalizatory czy inne filtry spalin. Jest to dużo bardziej eklogiczne i ekonomiczne niz wymiana pojazdów
Montujemy katalizator, jedziemy na oskp, do cepiku trafia odpowiednia notka i możemy normalnie wjechać do SCT
Dzięki Norbercie za Twój pomysł. Faktycznie rozwiązanie jakie zaproponowałeś byłoby zdecydowanie najkorzystniejsze biorąc pod uwagę koszty ekonomiczne i ekologiczne.
Jaka jednak będzie przyszłość SCT, nie wiadomo.
Dziś np. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie unieważnił uchwałę Rady Miasta w sprawie utworzenia Strefy Czystego Transportu. Radzie i pomysłowi zarzucono „zbyt daleko idącą ingerencję w sferę konstytucyjnych praw i wolności, takich jak wolność człowieka, wolność poruszania się, równość wobec prawa czy własność naruszającą zasadę proporcjonalności”.
SCT w obecnej formie to jest w zasadzie tylko i wyłącznie greenwashing oraz zmuszanie ludzi do kupowania nowych samochodów. Po pierwsze, dlaczego żadne przepisy nie umożliwiają przeróbki starego samochodu aby spełniał nowsze normy? Po drugie, pierwsze fazy uderzą tylko w posiadaczy najstarszych samochodów, których – z tego co zaobserwowałem – jest w dużych miastach względnie mało, więc nie ma prawa to przynieść jakiejś większej różnicy w jakości powietrza.
I oczywiście, SUVy do wora a wór do jeziora, najlepiej opodatkować w jakiś sposób. A import tych kolosów z Ameryki (które przez swój kształt i wielkość mają gigantyczne martwe strefy PRZED MASKĄ, co jest realnym zagrożeniem dla pieszych! no i zajmują co najmniej 1,5 miejsca parkingowego) trzeba koniecznie zakazać albo przynajmniej mocno ograniczyć.
Hej Macieju. Dziękuję Ci za podzielenie się swoją opinią. Widzę, że nie tylko ja uważam pomysł SCT za przejaw greenwashingu. Niestety, mimo szczytnych haseł ekologicznych, obawiam się że głównym motorem wprowadzania Stref jest zwiększenie profitów branży motoryzacyjnej.